8.05.2018

Jak wygonić grzyby z zamrażarki przed sezonem?


Wszyscy wiedzą, że ubiegły rok obdarzył nas obficie. Oj tak. Obficie. Można powiedzieć ze nas zasypał górami grzybów, które po wspaniałych grzybobraniach żmudnie czyściliśmy, sortowaliśmy, przerabialiśmy na różne sposoby. I o ile zapasy marynowanych i suszonych przechowywane właściwie są raczej bezpieczne, to co z naszymi dopakowanymi zamrażarkami?
Najpiękniejsze, najjędrniejsze "sredniaki" po oczyszczeniu, poszatkowane na 3-4 mm plastry lądują na patelni z masłem do lekkiego podduszenia i przyzłocenia, a później w eleganckich pakiecikach wielkości mniej więcej grubego zeszytu - w zamrażarce. Te rarytaski zazwyczaj traktuję dość oszczędnie, choć zawsze część się rozchodzi po krewnych i znajomych, a i ja używam dość często. 
I co? I widzę doniesienia, że już na przełomie kwietnia i maja pojawiają się całkiem jadalne borowikowate... A u mnie to:





Drugiej szuflady, z większymi pakietami już nie pokazuję.

No to ja już przestaję oszczędzać!

Będą 
grzybki na gęsto + śląskie kluchy.

Na początek wyciągam trzy pakiety - prawdziwki, podgrzybki i kurki. Tercet niezbyt może egzotyczny. ale za to dobrze skomponowany :) A co! Na bogato. Mam grzyby i nie zawaham się ich użyć :D!






Drobniutko cebulka i na masełko - ma się powoli dusić do miękkości i leciuteńko zezłocić. Leciuteńko, nie lubię zesmażonej. Ona sobie pachnie, a ja czekam razem z pakiecikami. 
Gdy cebula ma już dość dodaję pierwszy pakunek- podgrzybki. Były małe i twarde,więc potrzebują więcej czasu niż prawdziwki. 
Uwaga - grzybów nie rozmrażam, tylko łamię grzybową płytkę na mniejsze kawałki i wrzucam na cebulę. Czekam aż złapią temperaturę i duszę ok 5-7 minut. Po tym czasie dorzucam płytkę prawdziwkową i powtarzam procedurę. Tym razem krócej 3-4 minuty. I na koniec do całej tej dobroci kurki. Dosłownie na chwilę, żeby całkowicie się rozmroziły, podgrzały i ze dwie minuty poddusiły z kumplami. Posolić i dopieprzyć do smaku. Amatorzy mogą dodać śmietanę, ale po co, skoro jest tu tyle grzybów, że nie muszę zwiększać objętości śmietaną :) W sumie niewielka fatyga - większość pracy przecież zrobiliśmy po grzybobraniu.
Jednak żeby naprawdę sobie dogodzić musiałam się pofatygować. Bo takie grzyby na gęsto można niby zjeść z chlebem, ziemniakami, kaszą itd. Ale ja miałam wizję - kluchy śląskie z grzybkami na gęsto. A skoro miałam, to ją zrealizowałam. 

Kluski śląskie
Ugotowane ziemniaki, jeszcze ciepłe przecisnęłam przez praskę i do lodówy na noc. Szkół robienia klusek śląskich jest kilka, każda bardziej "kanoniczna" od innych. Wypróbowałam parę - bez jajka, z samym żółtkiem, z masłem...Mojemu podniebieniu jednak najbardziej odpowiadają niezbyt ortodoksyjne, z całym jajkiem, lubię gdy są troszkę gumowate, nie takie mięciusieńkie. 

Tak więc miałam ok 1,5 - 2 kg ugotowanych, przepraskowanych ziemniaków. I najprostszym, zawsze pewnym sposobem włożyłam je do miski, przyklepałam i przejechałam nożem na krzyż. Jedną z tych czterech części wyjęłam i w jej miejsce wsypałam mąkę ziemniaczaną.
Jajko roztrzepałam widelcem i z wszystkiego zagniotłam ciasto na kluchy. Nie można się z tym babrać zbyt długo, bo nam się masa rozwodni. Wszystko powinno być dobrze połączone i musi dać się formować bez kruszenia. 
Od ziemniaczanej kuli odcięłam część którą uformowałam w wałeczek grubości ok 2 cm. Teraz szybko nożem na kawałki ok 3 cm. Niektórzy tylko wciskają dziurkę, ale ja formuję z każdego kawałka kulkę, lekko ją spłaszczam i wciskając palec robię dołek. Kluchy odłożone na podsypaną mąką dechę lub tacę i następna runda, aż do wyczerpania (naszego lub ziemniaków).



Na kuchni już czeka osolony wrzątek w szerokim garnku. Do wrzątku dobrze jest dodać trochę oleju, żeby się nie sklejały. I niewielkimi partiami, ostrożnie wkładamy nasze kluseczki. Czekamy aż woda ponownie się zagotuje i kontrolujemy moc płomienia, powinny tylko bulgotać, a nie wrzeć. Szybciutko, 1-2 minuty od zagotowania sprawdzamy czy klucha w porządku i łyżką cedzakową wybieramy na sito lub durszlak. 
Jak akurat dopadnie mnie "dzień świra" dbam o to, żeby lądowały na sicie dziurką do dołu. Eh, każdy odnajdzie się w tym filmie...


Wielki finał

Okrąglutkie, gorące kluski śląskie na talerz, wykładamy na nie nasze grzybki i pałaszujemy.



Naprawdę, trzeba uważać, kluseczki same przelatują przez gardło, a my zazwyczaj zbyt późno spostrzegamy, że już dawno się najedliśmy.

Dla tych, którzy pozostają w nieutulonym żalu z powodu zużytych grzybnych zapasów, zawsze pozostają kluski śląskie okraszone skwarkami z wędzonej słoninki i podsmażoną cebulką:)






Też pychota!!! 


Takie grzybki na gęsto możemy podać i na placku ziemniaczanym i na ziemniaczanej babce, to tylko jeden ze sposobów "wyganiania" naszych milusińskich przed ich następccami.

7 komentarzy:

  1. Po pierwsze to wielki szacun za ten zamrażarkowy ład, przejrzystość i bogactwo. :) Masz rację, trzeba zrobić "wietrzenie magazynów", chociaż u mnie jest już dość skromnie. Tak to mniamuśnie opisałaś i zobrazowałaś [te urodne kluski w bojowym szyku], że chyba się nie oprę. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oj, musiał być ład przy takim bogactwie ♥ jak w ub. roku :) I nie opieraj się - gotowane ziemniaki i grzyby bez śmietany to nawet niskokaloryczne. Do syta i bez grzechu ☺ .

      Usuń
  2. Jezusmaryjo! A ja dziś o marnych łazankach z bigosem, udająch te prawdziwe z kapustą. Czyszczę szuflady zamrażalnika, bo po dwóch latach przydałoby się je umyć, hłehłe.Tak bardzo spragniona grzybów ja. Biednemu wiatr zawsze w oczy, a w lodówce bigos. A kluseczki przecudnej urody! <3

    OdpowiedzUsuń
  3. Ojjjj, spragniona grzybów TY :) Gdzież Ty mieszkasz, negatywna skoro w zeszłym roku ominęły Cię te bogactwa? W ub. roku po raz pierwszy udało mi się zebrać koszyk pełen tylko i wyłącznie prawdziwków, o czym zawsze marzyłam. Do dziś mi się śni :) A teraz tylko piasek i pieprz, nie ma nic....

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mieszkam wprawdzie w głuszy, bo Głuszycy... Grzyby były, oj były, tylko męża przewodnika zabrakło, bo całą jesień od 8.00 do 18.00 w pracy był, a ja do lasu sama nie bardzo. No, gubię się. Ja już po wejściu do lasu nie wiem skąd przyszłam. Ta półkula mojego mózgu jakaś wybrakowana. Ja wszędzie się gubię... :-(

      Usuń
    2. Kup sobie lokalizator gps, u Ciebie (sprawdziłam) już prawdziwkami sypie, a tu dalej nic :( Ja mam dobrą orientację w terenie i najbardziej lubię sama ...

      Usuń
    3. Znając mnie, pewnie zgubiłabym go wchodząc do lasu... Ostatnio zgubiłam telefon, wchodząc pod górę (górzysko!) o kształcie pionu. Zanim złapałam oddech pozawałowy, poastmatyczny, pośmiertny (klinicznie), skapnęłam się, że nie mam dziada. Stwierdziłam, że przecież mogę żyć bez telefonu, więc nie schodzę, by nie musieć znów wejść. Moja niezawodna, doskonalsza połówka (ale tylko pod tym leśnym względem!), namierzała go dźwiękowo i wizualnie, schodząc dzielnie po wrednym pionie i odnalazła <3 Jak ja mogę bez niej poruszać się po gąszczach nieznajomości?! No, nie mogę :-) Wyklinam go na czym świat stoi, bo on nigdy utartymi ścieżkami, zawsze pod prąd i przez największe chaszcze, góry, skały, doły, wąwozy, ale chociaż bezpieczna ja. On mi GPSem i rycerzem :-)

      Usuń

Gołąbki z kaszą pęczak i grzybami suszonymi - pyszne vege i garstka dobrych wiadomości o grzybach

  Sezon za nami. Grzybków nazbieraliśmy? No nazbieraliśmy. To najwyższy czas robić z nich pyszności. Nie dość, że smakowite, to pełne zdrowi...