Wszyscy wiedzą, że ubiegły rok obdarzył nas obficie. Oj tak. Obficie. Można powiedzieć ze nas zasypał górami grzybów, które po wspaniałych grzybobraniach żmudnie czyściliśmy, sortowaliśmy, przerabialiśmy na różne sposoby. I o ile zapasy marynowanych i suszonych przechowywane właściwie są raczej bezpieczne, to co z naszymi dopakowanymi zamrażarkami?
Najpiękniejsze, najjędrniejsze "sredniaki" po oczyszczeniu, poszatkowane na 3-4 mm plastry lądują na patelni z masłem do lekkiego podduszenia i przyzłocenia, a później w eleganckich pakiecikach wielkości mniej więcej grubego zeszytu - w zamrażarce. Te rarytaski zazwyczaj traktuję dość oszczędnie, choć zawsze część się rozchodzi po krewnych i znajomych, a i ja używam dość często.
I co? I widzę doniesienia, że już na przełomie kwietnia i maja pojawiają się całkiem jadalne borowikowate... A u mnie to:
No to ja już przestaję oszczędzać!
Będą
grzybki na gęsto + śląskie kluchy.
Na początek wyciągam trzy pakiety - prawdziwki, podgrzybki i kurki. Tercet niezbyt może egzotyczny. ale za to dobrze skomponowany :) A co! Na bogato. Mam grzyby i nie zawaham się ich użyć :D!
Drobniutko cebulka i na masełko - ma się powoli dusić do miękkości i leciuteńko zezłocić. Leciuteńko, nie lubię zesmażonej. Ona sobie pachnie, a ja czekam razem z pakiecikami.
Gdy cebula ma już dość dodaję pierwszy pakunek- podgrzybki. Były małe i twarde,więc potrzebują więcej czasu niż prawdziwki.
Uwaga - grzybów nie rozmrażam, tylko łamię grzybową płytkę na mniejsze kawałki i wrzucam na cebulę. Czekam aż złapią temperaturę i duszę ok 5-7 minut. Po tym czasie dorzucam płytkę prawdziwkową i powtarzam procedurę. Tym razem krócej 3-4 minuty. I na koniec do całej tej dobroci kurki. Dosłownie na chwilę, żeby całkowicie się rozmroziły, podgrzały i ze dwie minuty poddusiły z kumplami. Posolić i dopieprzyć do smaku. Amatorzy mogą dodać śmietanę, ale po co, skoro jest tu tyle grzybów, że nie muszę zwiększać objętości śmietaną :) W sumie niewielka fatyga - większość pracy przecież zrobiliśmy po grzybobraniu.
Jednak żeby naprawdę sobie dogodzić musiałam się pofatygować. Bo takie grzyby na gęsto można niby zjeść z chlebem, ziemniakami, kaszą itd. Ale ja miałam wizję - kluchy śląskie z grzybkami na gęsto. A skoro miałam, to ją zrealizowałam.
Kluski śląskie
Kluski śląskie
Ugotowane ziemniaki, jeszcze ciepłe przecisnęłam przez praskę i do lodówy na noc. Szkół robienia klusek śląskich jest kilka, każda bardziej "kanoniczna" od innych. Wypróbowałam parę - bez jajka, z samym żółtkiem, z masłem...Mojemu podniebieniu jednak najbardziej odpowiadają niezbyt ortodoksyjne, z całym jajkiem, lubię gdy są troszkę gumowate, nie takie mięciusieńkie.
Tak więc miałam ok 1,5 - 2 kg ugotowanych, przepraskowanych ziemniaków. I najprostszym, zawsze pewnym sposobem włożyłam je do miski, przyklepałam i przejechałam nożem na krzyż. Jedną z tych czterech części wyjęłam i w jej miejsce wsypałam mąkę ziemniaczaną.
Jajko roztrzepałam widelcem i z wszystkiego zagniotłam ciasto na kluchy. Nie można się z tym babrać zbyt długo, bo nam się masa rozwodni. Wszystko powinno być dobrze połączone i musi dać się formować bez kruszenia.
Od ziemniaczanej kuli odcięłam część którą uformowałam w wałeczek grubości ok 2 cm. Teraz szybko nożem na kawałki ok 3 cm. Niektórzy tylko wciskają dziurkę, ale ja formuję z każdego kawałka kulkę, lekko ją spłaszczam i wciskając palec robię dołek. Kluchy odłożone na podsypaną mąką dechę lub tacę i następna runda, aż do wyczerpania (naszego lub ziemniaków).
Na kuchni już czeka osolony wrzątek w szerokim garnku. Do wrzątku dobrze jest dodać trochę oleju, żeby się nie sklejały. I niewielkimi partiami, ostrożnie wkładamy nasze kluseczki. Czekamy aż woda ponownie się zagotuje i kontrolujemy moc płomienia, powinny tylko bulgotać, a nie wrzeć. Szybciutko, 1-2 minuty od zagotowania sprawdzamy czy klucha w porządku i łyżką cedzakową wybieramy na sito lub durszlak.
Jak akurat dopadnie mnie "dzień świra" dbam o to, żeby lądowały na sicie dziurką do dołu. Eh, każdy odnajdzie się w tym filmie...
Wielki finał
Okrąglutkie, gorące kluski śląskie na talerz, wykładamy na nie nasze grzybki i pałaszujemy.
Naprawdę, trzeba uważać, kluseczki same przelatują przez gardło, a my zazwyczaj zbyt późno spostrzegamy, że już dawno się najedliśmy.
Dla tych, którzy pozostają w nieutulonym żalu z powodu zużytych grzybnych zapasów, zawsze pozostają kluski śląskie okraszone skwarkami z wędzonej słoninki i podsmażoną cebulką:)
Też pychota!!!
Takie grzybki na gęsto możemy podać i na placku ziemniaczanym i na ziemniaczanej babce, to tylko jeden ze sposobów "wyganiania" naszych milusińskich przed ich następccami.
Po pierwsze to wielki szacun za ten zamrażarkowy ład, przejrzystość i bogactwo. :) Masz rację, trzeba zrobić "wietrzenie magazynów", chociaż u mnie jest już dość skromnie. Tak to mniamuśnie opisałaś i zobrazowałaś [te urodne kluski w bojowym szyku], że chyba się nie oprę. :)
OdpowiedzUsuńOj, musiał być ład przy takim bogactwie ♥ jak w ub. roku :) I nie opieraj się - gotowane ziemniaki i grzyby bez śmietany to nawet niskokaloryczne. Do syta i bez grzechu ☺ .
UsuńOjjjj, spragniona grzybów TY :) Gdzież Ty mieszkasz, negatywna skoro w zeszłym roku ominęły Cię te bogactwa? W ub. roku po raz pierwszy udało mi się zebrać koszyk pełen tylko i wyłącznie prawdziwków, o czym zawsze marzyłam. Do dziś mi się śni :) A teraz tylko piasek i pieprz, nie ma nic....
OdpowiedzUsuńKup sobie lokalizator gps, u Ciebie (sprawdziłam) już prawdziwkami sypie, a tu dalej nic :( Ja mam dobrą orientację w terenie i najbardziej lubię sama ...
Usuń