Takie to niepozorne, bulwiaste, szarawe od ziemi w której rosło, takie... zwyczajne. Mowa oczywiście o buraczkach.
Naszych, swojskich, taniusich burakach.
fot. pompi, Pixabay.com, CC0 Creative Commons
Wszyscy znamy je od najwcześniejszych lat, a świat dopiero od paru, czy może kilkunastu lat odkrywa je dla wykwintnej kuchni.
A one nasze, zwykłe, powszednie. Choć to, co w sobie kryją wcale takie zwykłe nie jest.
W naszym pszenno-buraczanym kraju jedliśmy je całe życie, nie uświadamiając sobie że spożywamy sporą część tablicy Mendelejewa.
O żelazie (choć jego akurat niezbyt wiele) raczej wiedzieliśmy, ale już o magnezie, potasie, cynku, wapniu czy fosforze mniej. Jest nawet kobalt i lit. I na dokładkę witaminki - C, B2, B6, B12, A, E, K... Kwas foliowy i całe jeszcze mnóstwo dobroci działających antyoksydacyjnie czy też regulujących ciśnienie.
Uff, aż w głowie się kręci!
Jeśli dodatkowo potraktujemy je osoloną wodą z różnymi dodatkami i damy odrobinę ciepła (któż go nie potrzebuje?) odpłacą nam przekształcając się w buraczkowy, rubinowy, piękny zakwas. Zakwas pełen dobroczynnych bakterii kwasu mlekowego i dodatkowych właściwości oczyszczających, antybakteryjnych czy przeciwgrzybiczych. A poza tym wszystkim - pyszny, wyrazisty napój i podstawa dobrego barszczyku wigilijnego.
I do tego wszystkiego potrafi likwidować "syndrom dnia poprzedniego"... 😏
Lubię gdy jest aromatyczny, wyrazisty od przypraw i dodatków, dlatego robię go według wszelkich zasad, ale jednak "po swojemu". Wszystko jest proste jak "konstrukcja cepa".
Zakwas na barszcz
-mniej więcej 2kg buraków obieram i tnę na plastry ok 5mm
-do tego duża głowka czosnku (lub 2 małe) ciachnięte w poprzek
-kwiat kopru - daję bo lubię jego aromat. O tej porze roku - zasuszony kiedyś w lecie. Jeszcze lepszy zielony, świeży
-jabłko, najlepiej kwaśne (oj, te wszystkie jabłka o smaku gruszki w sklepach!!! 😒 O tempora, o mores! ) pokrojone w ósemki lub szóstki
-dosłownie jeden suszony prawdziwek, lub ze dwa plastry ususzonej krajanki.
-parę ziaren gorczycy, sporo pieprzowych i angielskich kuleczek, z 5-6 liści laurowych i kminek bo lubię.
-"Coś" na starter - trochę wody z kiszonych ogórków np. Ja w tym roku zaeksperymentowałam i na start wrzuciłam dwie kiszone opieńki TU przepis z odrobiną wody z grzybków właśnie. Co wyjdzie? - doniosę za tydzień.
Wszystko wrzucam do słoja lub kamionkowego garnka, starając się przyprawy umieścić jak najniżej, żeby za bardzo nie zachciało im się pływać po wierzchu i zalewam solanką z przegotowanej wody i soli (używam różowej) w proporcji mniej więcej łyżeczka z czubem na litr wody.
Teraz zostaje przykryć wszystko ściereczką i postawić we w miarę ciepłym miejscu na 5 - 10 dni. To już zależy od temperatury i naszych upodobań, ja wolę bardziej ukiszony.
Trzeba go jednak dobrze przypilnować, bo jak pojawi
się pleśń to przechlapane.
Codziennie zaglądam, trochę mieszam. Gdy pojawia się biała piana, co jest naturalne, zbieram drewnianą, wyparzoną łyżką.
Barszczyk
Jak się wszystko uda możemy dodać zakwas do esencjonalnego jarzynowego wywaru wzbogaconego wodą spod gotowania grzybów i barszcz wigilijny gotowy.
A resztę w butelki i do lodówy. Na zdrowie!
I po świętach dobrze zrobi "ku zdrowotności" Tyle, że u mnie trochę więcej składników niż w normalnym, ale za to aromaty jakie :)
OdpowiedzUsuńSmakowity przepis, bardzo dziękuję, wyprobuje 😊 W sam raz do uszek z grzybami 😊
OdpowiedzUsuńMangusta, dzięki 😊. Jak nie zdążysz ukisić na Wigilię, będzie w sam raz na Sylwestra. I zostaw szklaneczkę czystego zakwasu na "dzień po" ;)
Usuń