Bliska jest nam idea Slow Life. W 1999 roku Norweg Geir Berthelsen powołał do życia The World Institute of Slowness, po naszemu: Światowy Instytut Powolności. Jego motto to Slow Planet, pojęcie zaznaczające przeciwstawny biegun dla powszechnej globalizacji i uniformizacji życia.
W strasznym tempie rozpowszechnia się zadaniowy styl życia. Polega na
ciągłym podnoszeniu sobie poprzeczki, wspinaniu się po drabinie awansu i
gromadzeniu dóbr głównie materialnych. Cechuje go bezwzględna konkurencja
(wyścig szczurów), postmodernistyczna jałowość, brak lub rozluźnienie więzów
społecznych i rodzinnych, tworzenie gett wiekowych, zawodowych i
środowiskowych. Ludzie – zwłaszcza w miastach – zapominają o odwiecznych
wartościach wzbogacających ludzkie życie. Ktoś spośród znawców Slow Life
napisał: „Jedyną pewną rzeczą jest to, że wszystko się zmienia. Tempo zmian
wzrasta. Jeśli nie chcesz wypaść z obiegu, lepiej przyspiesz – takie przesłanie
niesie współczesny świat. Tymczasem warto pamiętać, ze nasze podstawowe
potrzeby nigdy się nie zmienią. Potrzeba bycia zauważonym i docenionym.
Potrzeba przynależenia do grupy, bliskości, opieki czy wreszcie odrobiny
miłości! Wszystkie te potrzeby możemy realizować jedynie w niespiesznej relacji
z drugim człowiekiem. Przeciwstawiając się globalnym zmianom, musimy na nowo
odkryć spokój, refleksję i jedność. W ten sposób odnowimy nasze życie”.
Stopniowo przybywa ludzi, którzy ze zdumieniem przecierają oczy pytając
„co ja tu robię?!”.
Mac-praca, mac-urlop w mac-hotelu na mac-Rodos, mac-przyjaźnie,
mac-samotność... Nadzieja w tym, że idea Slow Life zaczyna być znana i
przyświeca coraz większej liczbie ludzi.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz